Z pracy czerpię ogromną satysfakcję
Prof. zw. dr hab. inż. Tadeusz Kaczorek od sześćdziesięciu lat związany jest z Politechniką Warszawską. Jest doktorem honoris causa dziesięciu uczelni, laureatem wielu nagród i wyróżnień, wybitnym uczonym z zakresu automatyki i robotyki, członkiem rzeczywistym PAN.
Talent, praca, szczęście
Rok 2014 jest dla prof. Tadeusza Kaczorka szczególny - obchodzi sześćdziesięciolecie pracy zawodowej, a na początku tego roku po raz dziesiąty został wyróżniony tytułem doktora honoris causa. Tym razem godność tę nadała mu Politechnika Śląska (pisaliśmy o tym TUTAJ). Jak twierdzi, jego naukowe sukcesy to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy, ale oprócz niej potrzeba czegoś więcej. - Według mnie niezbędne są trzy elementy w robieniu kariery: minimum uzdolnień, praca i łut szczęścia. Gdybym nie miał tego ostatniego, to na pewno tak szybko bym nie awansował – mówi prof. T. Kaczorek.
Na czym polegało szczęście Profesora? Studiując na Politechnice Warszawskiej spotkał na swojej drodze pomocnych i życzliwych mu ludzi. – Kiedy byłem studentem czwartego roku, napisałem pracę, która trafiła do prof. Tadeusza Cholewickiego. Zebrałem za nią pozytywną opinię i szczęśliwie okazało się, że może to być podstawa do pracy kandydackiej. Rozwiązałem wówczas problem, który w radzieckim czasopiśmie naukowym uznano wówczas za otwarty, a mnie udało się znaleźć jego rozwiązanie. Zostałem wtedy pierwszym stypendystą Polskiej Akademii Nauk na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej – wspomina prof. Tadeusz Kaczorek.
Tadeusz Kaczorek uzyskał stopień naukowy doktora nauk technicznych w styczniu 1962 roku. Następnie prof. Cholewicki zmotywował go do szybkiej pracy nad habilitacją, co przyniosło wymierny efekt - zaledwie dwa lata później Tadeusz Kaczorek został doktorem habilitowanym. – Pamiętam, jak na kolokwium habilitacyjnym dostałem kartkę z 21 pytaniami, na które kolejno odpowiadałem. Trwało to całe dwie godziny. Ostatnie pytanie było bardzo trudne. Pamiętam, jak z wielką szczerością odpowiedziałem: "Niestety nic rozsądnego nie powiem na ten temat". Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem odpowiedź jednego z profesorów: "Takiej odpowiedzi oczekiwałem. To był test, czy nadaje się Pan na naukowca. Naukowiec musi się w pewnym momencie przyznać, że nic nie wie na dany temat" – wspomina prof. T. Kaczorek.
Aktywność naukowa
Ponad 30 artykułów opublikowanych w ostatnim roku w czasopismach naukowych o zasięgu międzynarodowym – takim dorobkiem może się pochwalić Profesor, co świadczy o niezmiernie produktywnym okresie w karierze naukowej. - Bardzo dużo teraz piszę. To moja pasja – potwierdza prof. Kaczorek. - Jedna z moich ostatnich pozycji to "Realization Problem for Positive and Fractional Systems". Wydawnictwo Springer Verlag zwróciło się do nas o prawo przedruku. Książka ta otwiera nową serię poświęconą problemom realizacji dodatnich układów rzędu niecałkowitego. Jej współautorem jest Łukasz Sajewski z Politechniki Białostockiej. Dla mnie bardzo ważny jest fakt, że jestem nadal sprawny intelektualnie. Mimo 82 lat, mam bardzo
dobry okres w sensie twórczym – mówi Profesor.
Dowodem na to są nie tylko liczne publikacje, ale także bogata współpraca międzynarodowa. - Nie tak dawno kolega pracujący w Japonii pisał do mnie, że wykonuje badania, które mają zostać wdrożone. Dostał na nie grant. Niestety ośmioosobowy zespół nie był wstanie przez blisko trzy kwartały pokonać pewnej bariery i cały projekt mógł się zakończyć fiaskiem. Poprosił mnie w związku z tym o pomoc. Kiedy w piątek dostałem e-mail w tej sprawie, myślałem nad tym przez cały weekend. W niedzielę doznałem olśnienia! Wpadłem na rozwiązanie i udało mi się pomóc. Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce - jeden z zespołów w również miał problem ze swoim projektem. Udało mi się go rozwiązać. Skąd człowiek ma pomysły? To wielka tajemnica, ale jestem za te pomysły wdzięczny Bogu - stwierdza.
Mocarze ducha
Wiara i nauka często zestawiane są po dwóch stronach barykady. Inaczej na tę kwestię patrzy prof. Kaczorek, który wychował się w bardzo katolickim domu. Jego matka marzyła nawet, by został kapłanem. - Jestem naukowcem, więc logika przemawia do mnie najbardziej. Przyjęcie Boga jest aksjomatem - albo się go przyjmuje, albo nie. Nikt nie jest w stanie w sposób niekwestionowany udowodnić istnienia Boga, ani udowodnić, że go nie ma. Z punktu widzenia moich przekonań etyczno-moralnych oraz moich zasad, przemawia do mnie argument, że Bóg istnieje – wyjaśnia Profesor.
W swoim życiu prof. T. Kaczorek spotkał dwie osoby, które określa "mocarzami ducha". Pierwszy raz użył tego sformułowania wobec swojego przyjaciela Zdzisława Górskiego, a drugi raz wobec Karola Wojtyły, którego poznał podczas wędrówek w Tatrach. Ich znajomość trwała nawet wówczas, gdy Karol Wojtyła został papieżem. – Pamiętam, gdy podczas jednego ze spotkań zapytałem papieża: "Karolu, kto dla Ciebie jest przyjacielem?". Papież odpowiedział: "Dla mnie przyjacielem jest ten, który pomaga mi być dobrym" – wspomina prof. Kaczorek. W tej definicji przyjaciela mieści się bez wątpienia Zdzisław Górski, przyjaciel Profesora ze szkolnej ławki, obecnie kapłan. - Pamiętam sytuację, która znakomicie opisuje jego charakter. Podczas klasówki z matematyki zapomniał on wzoru na cosinus podwojonego kąta, więc mu go podałem. Zdzisław na marginesie napisał "Podpowiedział mi Kaczorek". Taki był uczciwy. Nauczyciel stwierdził, że jak 40 lat uczy, czegoś takiego nie widział – wspomina prof. T. Kaczorek.
Nauka życia
Profesor przyznaje, że na pierwszych latach studiów nie myślał o karierze naukowej. Twierdził wówczas, że nie ma odpowiednich predyspozycji. Na tę opinię rzutowały wydarzenia z przeszłości – prof. T. Kaczorek chodził do szkoły podstawowej zaledwie rok. 1 września 1939 miał pójść do szkoły, ale wybuchła II wojna światowa. - W czasie okupacji zostałem, jak wielu innych Polaków, odebrany rodzicom i skazany na germanizację. Przez pół roku szkolono mnie w szkole niemieckiej języka, by ewentualnie zostać przyjętym przez rodzinę niemiecką do adopcji - wspomina. Dramatyczne wydarzenia z dzieciństwa zostawiły po sobie ślad – Profesor przed długi czas nie potrafił oglądać nawet filmów wojennych.
Wojna pozostawiła po sobie piętno nie tylko na psychice Tadeusza Kaczorka. Do dziś odczuwa ból po uszkodzeniu w dzieciństwie prawej ręki i trzech kręgów. - W 1940 roku wszyscy byliśmy ubierani w mundurki. Każdy musiał podejść do popiersia Führera , podnieść rękę i powiedzieć "Heil Hitler". Ja byłem niesamowicie zbuntowany. Nie dlatego, że byłem świadomym patriotą, to był upór dziecka. Najpierw biła mnie nauczycielka, potem dyrektor szkoły, a na koniec gestapo – opowiada o dramatycznych chwilach Profesor. - Dziś nikogo nie oskarżam. Do każdego podchodzę z szacunkiem i sympatią. Wojna jednak okalecza psychikę. Jeżeli człowiek w wieku 7 lat widzi jej okropieństwa, to ten ślad pozostaje – stwierdza.
Edukacja elit
Pokolenie Tadeusza Kaczorka przeszło trudną szkołę życia i po zakończeniu wojny musiało nadrabiać braki w edukacji. Być może dlatego obecnie Profesor jest orędownikiem usprawnienia polskiej nauki. Jak twierdzi, potrzebne są zmiany, dzięki którym będzie można w Polsce kształcić elity. Jego pomysły to suma doświadczeń ze współpracy naukowej z ponad 50 uniwersytetami na całym świecie oraz wieloletniej pracy w Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów.
Zmiany uważa za konieczne, ale podkreśla również, że polska nauka jest mimo wszystko w dobrej kondycji. - Postęp w porównaniu z początkami mojej kariery akademickiej jest wielki. Poziom kadry jest wręcz nieporównywalnie wyższy – stwierdza Profesor. Kształcenie elit w Polsce uznaje jednak za bardzo istotne. - Grupa najbardziej zdolnych ludzi to raptem około 1 proc. społeczeństwa, ale rozwój cywilizacyjny świata zależy właśnie od tego procenta – mówi.
- Politechnika Warszawska jako czołowa uczelnia predysponowana jest, by w obszarze nauk technicznych kształcić elitę. Wybierzmy spośród najlepszych studentów kilkanaście osób i przygotujmy dla nich wykłady z trzech, bądź czterech podstawowych przedmiotów, istotnych dla techniki - przedstawia swój pomysł prof. T. Kaczorek. - Byłoby to podobne do edukacji we francuskich szkołach École normale supérieure. Po kilku latach tacy studenci są w stanie posiąść wielokrotnie wyższy poziom wiedzy niż przeciętny student. Następnym krokiem miałoby być wybieranie przez studentów kierunku studiów. Tam dostawaliby opiekuna naukowego, który spełniałby tylko rolę doradcy. Najmłodszy wypromowany przeze mnie według tego modelu doktor miał 23 lata, opiekowałem się nim od 18 roku życia – dodaje.
Problemem przy realizacji takich pomysłów są zazwyczaj ograniczone środki finansowe. - Nie ma ekonomicznego uzasadnienia, by dla kilku najlepszych studentów prowadzić oddzielne wykłady – potwierdza. – Kształcenie elity to jednak sprawa narodowa. Jestem optymistą, więc wracam w rozmowach do tego pomysłu, bo uważam, że przykładam rękę do dobrej sprawy – mówi Profesor.
Zdrowie i obowiązkowość
Profesor Tadeusz Kaczorek z wielkim zaangażowaniem podchodzi do swoich obowiązków i bardzo ceni sobie punktualność. O jego sumienności krążą już legendy. Ponoć, gdy po raz drugi zgłoszono jego kandydaturę na stanowisko przewodniczącego Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, zgodził się pod warunkiem, że lekarze stwierdzą, że podoła temu zdrowotnie. – Tak to prawda – potwierdza Profesor. –To wynika z mojego uczciwego podejścia i odpowiedzialności za to, czego się podejmuję. Byłem wówczas po operacji i chciałem mieć pewność, że nie ma żadnych przeciwskazań, bym mógł w pełni zaangażować się w pracę - wyjaśnia.
Okazuje się również, że prof. Tadeusz Kaczorek przez sześćdziesiąt lat pracy ani razu nie opuścił zajęć i nie spóźnił się nawet minutę. - Tym się szczycę. Wykładałem nawet wtedy, gdy miałem zapalenie płuc. To świadczy o dwóch rzeczach: że zdrowie mi przez tyle lat dopisywało i że z pracy czerpię ogromną satysfakcję. Wychodzę z założenia, że przykład najbardziej wychowuje, więc chciałem zawsze nim świecić. Mówić o takich rzeczach jest łatwo, ale udowodnić już trudniej – mówi z dumą prof. Kaczorek.